Skocz do zawartości
illa

Dlaczego Kochankowie stają się

Rekomendowane odpowiedzi

13 godzin temu, jennifer pisze:

I nie każda zdrada za wiedzą partnera jest dobra.

Nigdy do końca nie wiemy czy otwarty związek to niestety tylko jedyna możliwa opcja na przetrwanie danej relacji.

Piszecie o egoizmie jednej ze stron w zdradzie potajemnej?

A co z egoizmem partnera, który "urabia" do otwartego związku, przekonując - albo się otwieramy, albo rozstanie?

Nie byłabym więc taka spokojna... 

 

 

 

Otóż to, otwarcie związku nie zawsze jest sielanką i rozwiązaniem. Bywa, że otwarta zdrada jest bardziej bolesna od takiej, o której by się nie wiedziało…

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
7 godzin temu, Sailor&Lula pisze:

Jeszcze jedną kwestię podniosę. 

 

U Was było można wypracować kompromisy i udoskonalić związek, co jest piękne.

 

A czasem związki się rozlecą, bo się nie dało tego zrobić. Nie dało się odnaleźć porozumienia i... musiało tak się stać. Nie wszystkie związki winny trwać na zawsze. 

 

Zdrada to często takie dojście do ściany. Zrzucenie bomby na stary porządek, w którym coś gryzło. Rewolucja, na której zgliszczach może powstać coś nowego; może lepszego, odpowiedniejszego dla wszystkich stron. 

 

Tak, bywa, że jest to brutalna droga do stworzenia zupełnie nowego porządku - pamiętajcie, że dla niektórych związków po prostu jest lepiej, żeby się rozpadły (!).

 

I znów - to też nie jest z mojej strony usprawiedliwianie zdrady. Tak się po prostu dzieje. Czas sam pokazuje, jakie są ostateczne efekty takowych bomb w różnych relacjach. 

 

Lula.

 

3 minuty temu, maniurka pisze:

Być może dlatego, że przez to nie przechodziłeś… Będąc razem długo, mając dzieci, wspólny majątek, czy kredyty, mając wspólne wspomnienia i marzenia trudno podjąć decyzje o rozstaniu, gdy tylko jedna płaszczyzna nie funkcjonuje, co jestem w stanie zrozumieć. Wciąż uważam, ze zdrada zdradzie nierówna i co więcej każdy z nas prawdopodobnie co innego ma w głowie, gdy myśli czym jest ta zdrada. 
Patrząc na to forum, gdzie tyle jest osób, które tu fantazjują bez wiedzy partnera - czy to nie jest zdradą? Oszukiwaniem? W jakiś sposób oddalaniem się od partnerki uciekając w wirtualny świat?

Bardzo prosimy nie wywoływać Nas w dyskusji, ponieważ nie możemy się w niej wypowiadać. 

M.i P.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 minut temu, MP2020 pisze:

 

Bardzo prosimy nie wywoływać Nas w dyskusji, ponieważ nie możemy się w niej wypowiadać. 

M.i P.

Możecie się w niej wypowiadać. Tylko w taki sposób aby przestrzegać regulaminu. 

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Tak sobie śledzę tę zażartą dyskusję, a przynajmniej jej ostatnią część i targają mną na zmianę skrajne uczucia. Miałem przemilczeć, bo w zasadzie przemieliliście tu wszystkie argumenty za i przeciw zarówno zdradzie kontrolowanej jak i tej skrywanej. Ale jednak postanowiłem dorzucić i od siebie kamyczek do tego przekopanego na wszystkie 3 sposoby ogródka.

 

Ci co mnie znają,  wiedzą z jakiej pozycji się wypowiadam i kiedyś już w innym pokrewnym wątku przedstawiłem swoje zdanie na bardzo podobny temat. Zresztą zdanie wyrobione po latach uczestniczenia zarówno w wirtualnym, jak i realnym życiu tego forum. A mianowicie "wara od oceniania mnie i moich wyborów przez kogoś,  kto choć przez chwilę nie był w mojej skórze".

 

Nie odmawiam nikomu prawa do przedstawiania swojego zdania i obrony systemu wartości,  ale jakże często sami dowodzimy swoim cuckoldowym postępowaniem, np. w odniesieniu do otaczających nas norm społecznych, że te normy nie muszą być jedynymi słusznymi.

 

Znakomita większość ludzi stara się usprawiedliwiać swoje postępowanie, które w oczach innych uchodzi za nieodpowiednie tylko po to, żeby zyskać akceptację otoczenia. Już krótki pobyt na tym forum (a co dopiero liczony w miesiącach, czy latach) powinien jednak uzmysłowić każdemu, kto ma jeszcze ochotę naprawiać ten świat, jak szeroki wachlarz ludzkich wyborów, preferencji czy, mówiąc kolokwialnie, pomysłów na życie, można spotkać. Jeśli tylko nie krzywdzi się przy tym nikogo, jakie mamy prawo, żeby te wybory kwestionować? 

No właśnie, pojęcie krzywdy też nie jest jednoznaczne i w tym wątku rozpatrywane było bardzo wybiórczo. 

 

Będąc na tym forum niespełna 5 lat zdążyłem poznać zarówno pary, które nie wytrzymały próby czasu, a przynajmniej jedną z przyczyn tego było otwarcie związku, jak i zaobserwować,  bądź słyszeć o sytuacjach, kiedy ukrywający się przed współmałżonkiem kochanek lub kochanka zostali zdemaskowani. Śmiem twierdzić,  że istnieje swoista równowaga jeśli chodzi o ilość jednych i drugich przypadków. O czym to świadczy? Może o niczym. Ale też mogę na tej podstawie przypuszczać,  że poziom destrukcyjności w stosunku do związku, zarówno zdrady kontrolowanej, jak i niekontrolowanej bywa podobny. Czy to kogokolwiek usprawiedliwia? Z całą pewnością nie. Jednak powinno dać do myślenia tym, którzy tak łatwo szafują określeniami społecznie uznanymi za wyznacznik uczciwości. Zwłaszcza jeśli swoją wiedzę opierają na swoim, bądź co bądź, ubogim doświadczeniu. Zapominając jednocześnie w jakim miejscu się znajdują i na jakie warunki przystali, chcąc w pełni korzystać z jego dobrodziejstw.

 

Podsumowując, spierajmy się, a nawet kłóćmy w imię swoich zasad,  ale nie narzucajmy ich innym, epatując swoją uczciwością. I na miłość boską,  nie obrażajmy się na to, że ktoś, kto ma inne zdanie (i używa kolorowej czcionki) zwrócił nam na powyższe uwagę.

?

 

 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Pani: zaczęłam śledzić tą dyskusję i mam zdanie podobne do Coma, którego znam osobiście od paru lat i dażę sympatią. Zdrada była i będzie obecna w zawiązkach i przez nią rozstała się nie jedna para i się jeszcze rozstanie.

My osobiście zdecydowaliśmy się na kontrolowaną zdradę po obopólnych uzgodnieniach. Jesteśmy na forum od paru lat. Udzielamy się w dyskusjach i pojawiamy się na zlotach w miarę możliwości. Nie każdy ma tak dobrze i jestem zdania, że powinno się to uszanować.

To forum jest dla mnie miejscem gdzie mogę być sobą. Pisać to co myślę i robić to co pragnę robić. W życiu codziennym nie zawsze jest to możliwe niestety.

To co zawsze szanowałam na tym forum to był fakt nie oceniania ludzi patrząc na normy społeczne i mam nadzieję, że tak pozostanie. 

 

 

  • Lubię 4
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Mieliśmy już nie zabierać głosu w tej dyskusji...

 

Odkopałam" ten temat, dałam mu "drugie życie", rozpętałam tę dyskusję...więc jednak się odezwę...

 

Po pierwsze drogi @Coma nikt na nikogo się nie obraża, jesteśmy dorośli, to dyskusja i tylko dyskusja...na niejednym zlocie z ludźmi z którymi teraz tutaj zaciekle dyskutujemy jeszcze napijemy się wspólnie, potańczymy, czy wykąpiemy w jeziorze? Nie znamy się ..ale uwierz mi daleko Nam do naburmuszonych czy urażonych ludzi.

 

Po drugie... Dyskusja zmierza w kierunku z którego chciałabym, aby każdy kto ją śledzi wrócił do początków tego co zaczęło się wczoraj...

 

Mianowicie daleko Nam również do osób które będą robić jak to użył sformułowania @Druh. "nagonkę"  na osoby zdradzające... Bo od początku pisałam o Sobie i w swoim kontekście jako również kilkanaście lat temu OSOBA ZDRADZAJĄCA

nieświadomego Partnera...

 

Pisałam o mechanizmach które uzmysłowiłam Sobie po czasie, ale które wtedy Mną kierowały, czyli argumentowałam i usprawiedliwiałam się na każdym kroku, głęboko w to wierząc, jaka jestem nieszczęśliwa i jak to mi wolno przecież zdradzać.

 

Znamy i mamy kontakt zarówno na forum jaki innych portalach z ludźmi, którzy zdradzają Swoich Partnerów/Partnerki. Nie piętnujemy ich, nie obrzucamy kamieniami, rozmawiamy, poznajemy się,  tyle. 

Nie wchodzimy z założenia w takie relacje głębiej, właśnie dlatego jakie mamy zdanie na ten temat. 

 

Wśród przyjaciół też mamy takie osoby, zdrada "niekontrolowana" jest wszechobecna, nie zamierzamy tego negować. 

 

Wrócę do wczorajszego początku... Nie kupujemy jedynie argumentowania, usprawiedliwiania zdrady przed Sobą i całym światem...Zdradzasz, proszę... Twój wybór...też kiedyś to robiłam, dokładnie tak samo! ... Ale do licha!  nie róbmy ze zdradzających "ofiar prześladowania", bo Nimi nie są! 

 

Zacytuję tylko jeden z pierwszych moich postów z wczoraj.

 

W dniu 9.08.2021 o 16:26, MP2020 pisze:

Pewnie tak jest...natomiast kompletnie mnie to nie przekonuje, ponieważ nadal poziom usprawiedliwiania takiej  zdrady oscyluje wokół JEDYNIE potrzeb tylko tej osoby i brak Mi jak zawsze w takiej zdradzie wglądu na osoby zdradzane, Partnerki, Partnerów, Dzieci itd.

 

Do zobaczenia na zlocie Moi Drodzy ...mamy nadzieję, że z każdym z Was tam obecnych zatańczymy, napijemy się i miło spędzimy czas. 

Pozdrawiamy M. i P.

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Ale z powyższego postu rozumiem, że brakuje Ci @MP2020 jedynie wglądu w sytuację drugiej strony. Jeśli byłaby Ci dokładnie znana, sprobowalabys zrozumieć motywy zdrady bez wiedzy partnera?

Bo przecież to co nam się może wydawać na zewnątrz zaspokajaniem potrzeby jednej tylko osoby, w szczególnej sytuacji może być zaspokajaniem potrzeby całej rodziny, którą jest jej przetrwanie. 

 

 

 

 

 

  • Lubię 2
  • Zmieszany 1
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wracając do pytania z początku: Dlaczego kochankowie stają się kochankami? W przypadku singli, to można wymienić ciekawość, chęć eksperymentowania, świadomy wybór takiej formy kontaktów seksualnych. W przypadku par? Wydaję mi się, że w grę mogą wchodzić dwa ekstrema (nie mówię, że jedyne, aby mnie ktoś nie trzymał za słówka). Np. w związku jest tak dobrze, wspaniale, że jest ogólne i jawne pozwolenie na tego typu relacje, sprawa jest przejrzysta i klarowna. Można zadzwonić do drugiej 'połówki', porozmawiać, upewnić się, że wszystko jest ok i nic nie jest ukrywane bądź zatajone. I jest też drugie ekstremum, że w związku jest tak źle, że jedna strona postanawia zostać kochankiem. Powodów może być dużo, np. duże libido, a druga strona kompletnie nie rozumiem potrzeb pierwszej strony; nudne i nijakie życie seksualne bez nadziei na zmianę na lepsze, konflikty/kłótnie, zanik pożycia małżeńskiego. Pojawia się pytanie, dlaczego w takim razie ludzie tkwią w takich związkach, a nie chcą ich zakończyć. To może być dyskusja na zupełnie nowy, inny temat, bo także można tutaj wyliczać czynniki, które są za pozostaniem związku (np. dzieci, wspólny majątek, że wszystko gra w innych dziedzinach poza seksem; czy też nie chęć użerania się w sądzie, wyjście na jaw przed rodziną, znajomymi etc. etc.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
1 godzinę temu, jennifer pisze:

Bo przecież to co nam się może wydawać na zewnątrz zaspokajaniem potrzeby jednej tylko osoby, w szczególnej sytuacji może być zaspokajaniem potrzeby całej rodziny, którą jest jej przetrwanie

To jedna z ważnych opcji.

 

W mojej opinii - ta o "zrzuceniu bomby" na stary porządek - jest równie ważna, choć nie stanowi o przetrwaniu, lecz o burzeniu i tworzeniu czegoś nowego. Nowej rodziny. 

 

Mam przed oczami kilka takich przypadków i aż mnie trzęsie na samą myśl, ile szczęścia by się nie wydarzyło w ostatecznym rozrachunku, gdyby pewne osoby w pewnym momencie nie zdecydowały się na nieszczęśliwy ruch zdrady.

 

Lula. 

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
9 godzin temu, MP2020 pisze:

 

Wrócę do wczorajszego początku... Nie kupujemy jedynie argumentowania, usprawiedliwiania zdrady przed Sobą i całym światem...Zdradzasz, proszę... Twój wybór...też kiedyś to robiłam, dokładnie tak samo!

Chyba właśnie o to chodzi M, że Ty masz jakieś przemyślenie na swój temat, swoje doświadczenie, miałaś swoje powody i swoje usprawiedliwienia, a jestem bardziej niż pewna, że nie wszystkie zdrady są dokładnie takie same, z takim samym mechanizmem, z takich samych powodów, w takim samym związku i okolicznościach. I tylko o to chodzi, że to wciąż w pewnym sensie szufladkowanie. Oczywiście masz prawo do takiej opinii, uczysz się na własnych błędach i super, jednak to wciąż sprawia, że możesz ocenić, że każdy robi dokładnie tak jak Ty wtedy. Ty się usprawiedliwiałaś, a może są tacy, którzy się tym dręczą, którzy patrzą na siebie jak na winnych, którzy znajdują w sobie, w swoim związku tysiąc powodów by tego nie robić, a jednak robią, z różnych powodów. 
Z drugiej strony mówiąc partnerowi o zdradzie, czy to niekontrolowanej, czy „urabiając” go na otwarcie związku i robiąc to za jego wiedzą poniekąd zrzucamy z siebie to poczucie winy, skazujemy jego na radzenie sobie z tym, z niejednokrotnie trudnymi emocjami, które się z tym wiążą. Może tutaj ja trochę patrzę ze swojej perspektywy, bo przez całe lata powtarzałam, ze jeśli zdarzy się zdrada to ja nie chce o tym wiedzieć.

  • Lubię 3
  • Dziękuję 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...