Skocz do zawartości
RedBitch

Zazdrość a wolność: dyskusja panelowa, sobota, godz. 10:25, sypialnia

Rekomendowane odpowiedzi

Z tych informacji, które były w necie, to dziwnym trafem,  żona nie miała żarzutów o współudział, a sedzia wspomniał o specyficznym układzie (trójkacie), seksualnym i upodobaniu męża do podglądania. Prokurator uważa, że żona się z nim solidaryzuje, ja byłbym ostrożny w ocenach, bo nie wiem, jak jest faktycznie, a sprawa jest bardzo zagmatwana. Tak w ogóle, w obliczu takiej tragedii, w naszym społeczeństwie, to jakiej oceny Hotwife możemy oczekiwać ?  Sprawiedliwej ?

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Trzeba nauczyć się panować nad swoimi emocjami. Nie tłamsić ich ani nie ograniczać, ale być ich Panem. Po to by móc w pełni świadomie dawkować je drugiej osobie (i samemu czerpać z nich przyjemność), nie demolując po chamsku misternie spiętrzonej konstrukcji uczuć i namiętności.

 

Genialnie zebrane w słowa. I zostawiając to wyłącznie w kontekście kochanek / kochanka, z trudem i przyjemnością uczę się tej sztuki. I wiem, jeśli obie strony są dojrzałe, świadome swojej roli w takim układzie to owszem jest możliwe, mądre obustronne zapanowanie nad emocjami. One będą. Zawsze. Może, raczej prawie zawsze - zależy od relacji. Jednak można tak nimi zarządzić by nie były destrukcyjne. Wręcz budujące mogą być, dające emocje większe. Niebezpieczne to. Dla rozsądnych. Bo trzeba być czujnym, by umieć skończyć w odpowiednim momencie. By wiedzieć, że koniec na pewno nastąpi.

 

Tak, kobiety lubią czuć się wyjątkowo, jedyne, te naj... i nie jest to nic negatywnego. Każdy z nas pragnie czuć się wyjątkowym dla drugiej strony. I sztuką jest umiejętne przejście nad egoistyczną potrzebą czucia się najlepszą i wybraną. Nad uświadomieniem sobie "czasowości" danej relacji i czerpanie radości z tych chwil, kiedy faktycznie jest się tą jedyną. I nie wymagać od drugiej strony ani w sobie tego nie pielęgnować, wiedzieć że poza danymi sobie chwilami nas nie ma. Nie ma. Jesteśmy osobnymi jednostkami, żyjącymi w swoich światach. Trudne to. Jednak możliwe. Zabawa dla dojrzałych osób.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Iko, dzięki Ci za wygrzebanie tego tematu. Swego czasu szukałam go, bo pamiętałam wypowiedzi Mr.K i Red Bitch, które bardzo mi się spodobały. Niestety jakos słabo, najwidoczniej szukałam, gdyż odnaleźć mi się nie udało ;) … Ale na Ciebie można liczyć :)

 

Dla mnie temat ważny i wiążący się, poniekąd nierozerwalnie, z cuckoldem… już napiszę dlaczego i o co chodzi…

Jestem zazdrosna ( a raczej bywam), ale dla mnie zazdrość to nie jest koniec świata, koniec zabaw i w ogóle rzucanie się z pazurami na męża, kochanka, czy kochankę męża. Dla mnie to sygnał, że ze mną samą coś jest nie tak, że czuję się słabiej, nie mam (na tu i teraz) tyle pewności siebie, że widocznie to nie jest dobry moment na zabawy, tylko na to, żeby się sobie poprzyglądać, swoim emocjom i zrozumieć o co to tak naprawdę mi chodzi. Dlatego, kiedy głośno mówię ( a kilka razy zdarzały mi się takie rozmowy, właśnie z osobami z forum), że jestem zazdrosna, to wszyscy patrzą na mnie jak na kosmitkę. No może nie wszyscy, ale większość ;) A inna grupa, to dziewczyny, z którymi doskonale się rozumiałyśmy, które tak samo odczuwały pewne podobne do siebie zdarzenia, więc temat nie jest tak egzotyczny jakby się mogło wydawać  ;) Ba! w forumowych kuluarach nawet się o tym rozmawia :)

Zazdrość to emocja, taka jak inne, tyle, że ta trudna, w związku z czym, łatwiej ją negować niż zaakceptować (podobnie jak złość). A ja staram się tak nie działać i to, że akceptuje swoją zazdrość, nie znaczy, że zabraniam mojemu mężowi czy kochankowi spotkań z innymi. Z czego: jeśli temu pierwszemu powiem, że to nie jest dobry czas dla mnie na to, żeby poszedł na spotkanie z inną kobietą, to liczę, że zrozumie okoliczności i okaże trochę empatii. Temu drugiemu (kochankowi) nic takiego nie chcę/ nie mogę powiedzieć, bo to inny układ, inna relacja, więc zakładam, że to co on robi poza naszymi spotkaniami, to nie moja sprawa totalnie ;) Natomiast oczekuje wzajemności, nie jest sprawą kochanka, to czy i z kim spotykam się, poza naszym układem.

 

Ale inna rzecz to ta, o której napisała Iko:

 

Tak, kobiety lubią czuć się wyjątkowo, jedyne, te naj... i nie jest to nic negatywnego. Każdy z nas pragnie czuć się wyjątkowym dla drugiej strony. I sztuką jest umiejętne przejście nad egoistyczną potrzebą czucia się najlepszą i wybraną.

Dla mnie to nie kwestia egoistycznej potrzeby, ale potrzeby ludzkiej w ogóle, chęci bycia wzięta pod uwagę, bycia ważną częścią czegoś, co dla nas ważne. I to też jest normalne. Każdy, nie tylko w relacjach cuckold, chce mieć poczucie, że jest widziany, dostrzegany, brany pod uwagę, wyjątkowy i ważny. A szczególnie w trudnych momentach naszej codzienności, ta potrzeba jakoś staje się większa i ważniejsza od innych.

 

Na wstępie napisałam, że to dla mnie emocja, która w cuckoldzie często się pojawia. Wchodzimy w obszary takiej intymności, bliskości (nawet jeśli jest ona czysto fizyczna), że uczucie zazdrości jest nie jest możliwe do wykasowania. Dlatego, mówię o niej wprost, jednak sama zazdrość to podobnie jak złość, dla mnie mocne uproszczenie, tego co kryje się pod spodem. Całego kłębowiska uczuć i myśli... Więc nie mam zamiaru udawać, że ich nie ma...

 

Myślę, że dla mnie dyskusje tutaj na ten trudny temat, w momencie kiedy jest mi źle, mogłyby być być mocno wspierające. Tak choćby po to, żeby zobaczyć, że jestem częścią czegoś, że ta zazdrość (nie mylić z zawiścią i zaborczością), to jednak całkiem normalna emocja, tylko jakoś zdemonizowana, ale obecna i zupełnie naturalna. 

 

 

 

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

Na wstępie napisałam, że to dla mnie emocja, która w cuckoldzie często się pojawia. Wchodzimy w obszary takiej intymności, bliskości (nawet jeśli jest ona czysto fizyczna), że uczucie zazdrości jest nie jest możliwe do wykasowania. Dlatego, mówię o niej wprost, jednak sama zazdrość to podobnie jak złość, dla mnie mocne uproszczenie, tego co kryje się pod spodem. Całego kłębowiska uczuć i myśli... Więc nie mam zamiaru udawać, że ich nie ma...   Myślę, że dla mnie dyskusje tutaj na ten trudny temat, w momencie kiedy jest mi źle, mogłyby być być mocno wspierające. Tak choćby po to, żeby zobaczyć, że jestem częścią czegoś, że ta zazdrość (nie mylić z zawiścią i zaborczością), to jednak całkiem normalna emocja, tylko jakoś zdemonizowana, ale obecna i zupełnie naturalna. 

 

dlatego szukam "trudnych" tematów, wraz z rozwojem siebie w temacie zk... też chętnie posłucham jak i podzielę się swoimi "niepożądanymi" emocjami, które się pojawiają i jak nad nimi pracuję

 

tak, zgadzam się z Tobą... warto rozmawiać, trudne to i intymne ale jednak jest elementem zk przynajmniej dla części z nas

 

dodam, że chciałabym by R spróbował również tych samych przyjemności z inną kobietą.. nie wiem jaka będzie moja reakcja, wszak nie jest to moja fantazja a jedynie podarowanie mu możliwości przeżycia tego samego co ja...

 

brakuje mi opisów takich doświadczeń i emocji...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dziękuję jaid za ten wspaniały post. Sama nie czuję się jeszcze gotowa na tego rodzaju dyskusje, publiczne dzielenie się niektórymi emocjami, własną intymnością. Z pewnością kiedyś ten moment nadejdzie.

 

Przepraszam za OT

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Mądrze piszecie, Yo, Jaidzie, Iko.

Mamy prawo ją czuć.

Problemem dla mnie było odkrycie, że w ogóle mogę być zazdrosna o męża. Primo - taka się sobie wydawałam wyważona, rozumna, secundo - nigdy nie byłam o niego zazdrosna, mógł robić co chciał. Sęk w tym, że kiedyś nie chciał się pieprzyć z innymi kobietami a teraz chce. Więc tertio - uderza mnie czasem fala, którą wygładzam w nieskończoność.

 

W drugą stronę to działa podobnie - on by mi nieba przychylił, ale czasem siebie nie przeskoczy. I ja mu nie każę skakać aż tak wysoko.

 

A w trzecią (kochanka) stronę, to raz mi się zdarzyło usłyszeć coś na kształt "jestem o ciebie zazdrosny". I, wiecie, było mi z tym przyjemnie. Wiedziałam, że to nie grozi żadną eskalacją, podchodami i przeszukiwaniem korespondencji. Potraktowałam to wtedy jak, hmm, medal. Więc tak, Semie, RedBitch, kochana moja. To połechtało próżność, podbiło moje ego. Ale podkreślam - to była lajtowa sprawa.

 

Życzę więc wszystkim, żeby umieli przeżyć każdą emocję. Najlepiej razem z własnym mężem/żoną w roli opoki.

  • Lubię 9

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

A czy jak pojawia się Twoja zazdrość sama też nie czujesz się "kosmitką"?

 

W momencie kiedy czuję zazdrość- nie. Ale jeśli ktoś zaczyna mieć oczy jak spodki ze zdziwienia, albo co gorsza ironizuje "jesteś zazdrosna?", wtedy -tak. Nie tylko czuje się jak kosmitka, ale i zaczyna mi być wstyd, po prostu. Bo od razu wchodzę w tryb oceny samej siebie "nie powinnam, to niedojrzale, niskie, egoistyczne" itp.

To tak w pierwszym odruchu, bo później, kiedy zaczynam analizować, to wiem o co mi chodzi i dlaczego jest jak jest. Niekoniecznie zawsze tłumaczę (się), ale staram nakreślić swój punkt widzenia i to, jak ja rozumiem to słowo.

Co więcej właśnie uświadomiłam sobie, że nie dość, że emocja jest trudna sama w sobie, to oczekiwania i nacisk społeczeństwa na tę nieszczęsną zazdrość jest taki, że a fe, zazdrosnym być nie wypada, to wstyd przeca straszny ;)

 

 

zazdrości mojej własnej , "bezpowodowej" czułem się kosmitą, mało tego czułem się jakbym to był nie ja

 

No właśnie- dla mnie nie ma "bezpowodowej" zazdrości. To jest zawsze sygnał, albo : "o cholera zależy mi na tej osobie! nie spodziewałam się tego, a jednak zależy" ( i  nie zawsze chodzi o miłość/zakochiwanie się, ale o wyjątkowość osoby/bliskość/więź), albo że nie jestem w formie, spada mi pewność siebie, psuje się relacja i tracę poczucie bezpieczeństwa i swojej wyjątkowości w niej. Albo mam inny problem, dużo trudniejszy i możliwe, że nawet niezwiązany z tematem, ale czuję się na tyle bezradna i sfrustrowana, że odbija się to na innych przestrzeniach życia/codzienności.

 

 

Mam prawo być zazdrosny, bo to jak piszesz jest emocja a przecież nie jestem tak zimny by nie czuć emocji. Tylko wiesz mam prawo być zazdrosny, a nie mam prawa wyładowywać tej zazdrości na tej drugiej stronie układu. I jeśli  jest to osoba z którą warto być w cuckold to warto jej o swojej zazdrości powiedzieć. Po co ? By uświadomić jej dwie rzeczy: 1. zazdrosny jestem bo czuję emocje, i jeśli jej/jemu te emocje nie odpowiadają powinien/na o nich wiedzieć

 

Tak, dokładnie o to chodzi :)  Albo "bierzesz mnie" taką jaka jestem w pakiecie z emocjami różnymi, tymi trudnymi też, albo przeszkadza Ci to na tyle, że kończymy ten układ, albo będę musiała udawać kogoś kim nie jestem, co może być też elementem zabawy, ale przy poszukiwaniu autentyczności prowadzi zazwyczaj do jakiejś tam katastrofy... (od razu zaznaczam, że "taka jaka jestem" oznacza działanie wobec siebie i innych z jak najlepszymi intencjami, bez "mamwdupiewszystkodookoła"  ;) )

 

Ale w temacie nie mówienia kochankowi już się z Tobą absolutnie nie zgadzam. A niby dlaczego zakładasz, że kochanek nie chciałby byś mu powiedziała "jestem z Tobą i nie chcę byś Ty był teraz z inną?" Uważam, że takie postawienie sprawy jest jak najbardziej na miejscu i jak najbardziej ma racje bytu. Nie możesz zakładać, że kochanek nie chciałby tego usłyszeć, ani tym bardziej, że nie chciałby tego uszanować. Kiedyś ktoś zadał mi pytanie: "czy był byś w stanie zaakceptować fakt, że kochanka chciała by od ciebie wyłączności, wcale nie gwarantując jej wobec ciebie?"

 

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i nie patrzyłam na to od tej strony. Po prostu kiedy ja stawiałam się w takiej sytuacji hipotetycznie, w dialogu z samą sobą, nie było (i mnie ma) we mnie zgody żadną wyłączność. W dodatku, to co uświadomił mi cuckold z całą mocą, to to, że ja nawet od swojego męża nie mam prawa wymagać wyłączności w sprawach "okołoseksualnych"... Mogę go ewentualnie poprosić, ale nie oczekiwać i wymagać. Nie wiem skąd mi się ta refleksja wzięła, ale jest i uparcie we mnie tkwi ;) A dwa, to chyba nigdy nie było we mnie oczekiwania wyłączności w związku z kochankiem, albo potrzeby takiej? Albo jednego i drugiego...

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

to zazdrość potrafi być wywołana obawą, że jeśli ona/on spotka się z innym i ona/on będzie "lepszy/lepsza" ode mnie, to stracę coś na czym nie tylko mi zależy, ale coś czego potrzebuję by czuć się dobrze w tej relacji.

 

Dlatego warto jest stworzyć sobie dupochron, który Cię będzie przed takimi rozkminami bronił. Bo widzisz, każdy facet roi sobie w głowie "a co jeśli się znajdzie lepszy". Przede wszystkim, to znajdzie się INNY, a w relacjach cuckold, jest to wyłącznie kwestią czasu. Tak też być powinno. Na zawsze, to są tylko podatki a pewna jest tylko śmierć. I nic, ale to nic absolutnie więcej.

 

 

Jestem zazdrosna ( a raczej bywam)

 

Nie raz pisałem, w tym chyba nawet temacie również, że zazdrość jest ludzką rzeczą i ja też bywam zazdrosny. Kiedyś bardziej, co w połączeniu z atomowymi przyciskami które tu mam "pod sobą" powodowało nie lada spustoszenie. Ale teraz, gdybym miał siebie jakoś określić, to jestem Ci ja "cuckoldowym dziadkiem" :D

 

 

Z niskiej samooceny i obawy utraty czegoś co właśnie czyni mnie wyjątkowym, dostrzeganym, docenianym. Utraty czegoś, co nawet w relacji kochanek-kochanka czyni jedną (a najlepiej obie strony ) dla siebie wyjątkowymi.

 

Rozkmiń to: Nie można drugi raz podpalić tego samego stogu siana. Płonie bardzo mocno, lecz bardzo szybko się wypala. Nie można mieć Kochanki na wyłączność, ponieważ staje się Żoną przy której bez obaw mógłbyś puszczać wiatry. Rodzi się szereg blokad. To ciekawe, że z czasem ludzie, zamiast się coraz mocniej na siebie otwierać, to coraz bardziej się na pewne pokłady zamykają. Chodzi mi o łóżkową agresję. Realizację najskrytszych fantazji. Są rzeczy których gro kobiet nie zrobi z mężem. Nie zrobi ze stałym Kochankiem. Ale, gdyby znalazła się w sytuacji niecodziennej. W przedziale pociągu na przykład. Gdzieś, zupełnie w kosmosie. Z kims, kogo prawdopodobnie nigdy już nie spotka drugi raz.  Wtedy zrobi wszystko i nigdy nikomu o tym nie opowie.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

 

ale można też polewać wodą, dusić tlen i żarzy się dłużej

 

A ja bym nie gasił, nie polewał i nie dusił. Od stogu do stogu, mój drogi przyjacielu. Co ma się wypalić, wypali się i tak, bez sztucznego ognia podtrzymywania.

 

 

Jeszcze jedno wyłączność to wola danej osoby, może być zwyczajnie motywowana tym, że nie chce się rozmieniać na drobne, bo czuje i chce, że tu i teraz warto jednak się ograniczyć.

 

Że tu i teraz (i na wieki wieków amen)? Czy może, tu i teraz od Stycznia do Maja, a w Czerwcu będziesz smutny, bo się dowiesz że układ wyłączności przestał funkcjonować. A może właśnie nie będziesz smutny bo sam zdemolujesz swój wyłączności układ? :D No wiesz, pojawi się na horyzoncie nowy, bardzo mocno się palący STÓG :) I Cię ten żar pochłonie a Twój układ wyłączności zapyta się Ciebie "ej pluszowy! Gdzie jest moja zazdrość o mnie??"

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...