Skocz do zawartości
zeeloog

Historia życia erotycznego - do czasów wspólczesnych

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem, ze jest to dział cuckold, ale tak się rozwijała moja erotyczna działalność

Jeżeli moderator stwierdzi że nie tu jest miejsce to proszę odpowiedni zareagować:-D

 

Zacząłem dość późno mająć 19 lat. Pierwszy raz nie był jakoś nadzwyczajny (oprócz tego że był pierwszy więc przez to był nadzwyczajny:)

W czerwcowy wieczór dosiadłem się do dwóch dziewcząt (sąsiadek). Tak gadu gadu, zrobiła się późna pora, więc poszliśmy na imprezę (niby) Dwie dziewczyny i ja. Druga szybko wyszła, a tamta idzie do małego pokoju pościelić łóżko. Ja do drzwi bo przez myśl mi nie przeszło, że szykuje się seks. Zgasiła światło i idzie się kłaść, A ja stoję jak pała:). Ona leży. ja stoję:D, i mój też stoi (i to jeszcze jak). Dopiero na pytanie, czy długo tak będziesz stał, zrozumiałem, że mogę się położyć. No i się położyłem. Wtedy dopadł mnie stres "JAK tO SIĘ ROBI!!!!

Dziś to łatwo. Otwieramy dowolną stronę XXX i jest czarno na białym. Chociaż u mnie do tej pory było biało na białym;)

Na szczęście nie była to dziewica, a cipeczka była wilgotna, jak nie wiem co. Jedyne co to wiedziałem, że "pierwszy raz nie kończy się dzieckiem" to mit:). Okrasiłem jej brzuszek obficie substancją biologiczną:D.

Czyli jak widać zostałem "zgwałcony" za młodu:).

Kochaliśmy się później nałogowo. Pokazała mi trochę "sztuczek". Widujemy się, ale tylko pozaseksualnie.

 

Przeskakujemy parę lat. Albowiem nic ciekawego nie było, po rozstaniu. Samoobsługa.

 

Mając ok 21lat poznałem kumpla (też heteroseksualny), który "robił" przy artystach. Był starszy ale z "mojej" szkoły i wiedział, że robiłem dyskoteki szkolne od najmłodszych:) lat i zaproponował, czy bym mu nie pomógł, od czasu do czasu? Nawet gdybym musiał robić to za darmo, to i tak bym "w to poszedł w ciemno", a nie było tak źle. Pieniędzy rzeczywiście nie było, ale żarcie, wódeczka, czasami "gwiazdy", kobiety!!!

Następnego dnia pojechaliśmy na dużą imprezę (pojęcie "duża impreza dziś, nie ma się nijak do "dużej imprezy za komunistów) Dziś sprzęt na duża imprezę wozi 2-3-5 Tirów, dawniej

- dwoma Żukami (przypomnę młodym - były to polskie samochody dostawcze) i trzeba było to tachać bo nawet "Żuk" tam nie wjechał. Impreza się udała. Czas na przyjemności, a komuniści potrafili się bawić (proszę nie przytaczać analogii Titanica - nie o tym mowa)

I etap imprezy Duża sala, wódka, żarcie, balety. Średnio ciekawie

II etap imprezy. Domek kempingowy, wódka, żarcie, balety. Przeinteresująca.

Organizatorki (były w zarządzie jakiegoś "ciała" - więc były organizatorkami. Impreza odbywała się wg. sztywnego (nudnego) programu więc nic nie mogły robić oprócz nicnierobienia, ale za to zawsze miały pieniądze na "nagrody i wyróżnienia" i "reprezentacyjne".

Było fajnie, ale trochę zimno w kempingu (koniec września).Zaczęliśmy je okrywać swoimi kurtkami, ale nawet wódeczka nie rozgrzewała. Wpadły na genialny, jak się później okaże:) pomysł i wyciągnęły kołdry

Znowu było fajnie, ale nawet nam było zimno, i "pozwoliły "wejść" pod kołdrę:D, Znowu było fajnie, a nawet super fajnie. Siedziały dwie pary, na dwóch łóżkach, pod dwoma kołdrami.

Alkohol działał już dość wyraźnie, więc obie mężatki nie były tak "zasadnicze" - wszak byliśmy, jakby nie patrząc - pod wspólną kołdrą;). Moja ręka nie napotykała na opory. Dotykałem, co chciałem, aż w pewnym momencie poczułem jej rękę dostającą się do spodni, znad poluzowanego paska. I tu problem, jak nie dopuścić do orgazmu, kiedy każda część ciała woła dużymi literami ORGAZMUUU!!! Jak nie wyjść na chłopczyka, który się spuszcza na jedno dotknięcie kobiecej dłoni??? Wtedy przyciśnięty do muru znalazłem sposób; patrzyłem na jakiś punkt i analizowałem w wyobraźni, z czego może być zbudowany. Serio. W b. wielu przypadkach to pomagało. Tu wlepiałem się w ścianę, tam "ciekawa" dyskusja, a na dodatek ręka wprawnie masująca obolałego z "nadciśnienia" członka. Marzyłem by to się skończyło. Dramatyczną "ostateczną myślą" krzyknąłem, że polecę po "słoneczko" (przypominam młodym słoneczko, to kawał rury ze spiralą w środku, podłączoną do prądu, sprzęt winny wielu pożarom, służący do ogrzewania). Dygocąc z zimna (a może z wielkiego podniecenia) w niezwykle zmyślny sposób (temat na zupełnie inne opowiadanie) załatwiłem DWA SŁONECZKA. Wpadam do środka, a tam...

Kumpel ze swoją partnerką za zamkniętymi drzwiami (wiem bo podałem im "słoneczko"

Moja "mężatka" pod kołdrą, leży. Myślałem, że w ubraniu. Zdejmuję buty skarpety spodnie, ale swetra już nieee???. Wchodzę a ona nagusieńka.. Byłem młody więc się nie dziwcie, że przez 6 godzin wyprawialiśmy takie harce, że nie zauważyliśmy, że "słoneczko zaszło", a z nas pot jak z wodospadu (szczególnie ze mnie) Można powiedzieć, ze z dzisiejszego punktu widzenia niewątpliwie zasłużyłem na "medal za wytrwałość".

Znów to była nauczycielka. Przed nią minetka nie kojarzyła mi się pozytywnie, a na pewno z niczym przyjemnym:(. Po opróżnieniu i chwilowej niemocy, łapała mnie za czuprynę i wkładała między uda, a później znowu "normalnie" i jeszcze raz, i jeszcze raz... Oj Przydałby się jakiś "język obcy"

Pierwszy raz przeżywałem orgazmy kobiety, wcześniej jakoś tego nie zauważyłem:(

My zasnęliśmy o 7.00 a o 9.00 trzeba było być już w pełnej gotowości. Budzę się. a tu nikogo.

Myślałem, że to był sen jedynie, ale za chwilę wchodzą młode kelnereczki przynosząc obfite śniadanie, i gorąąącąąąą herbatęęęę. Organizatorki nie zapomniały...

Następny dzień porządek taki sam, oficjalny, nieoficjalny, prywatny

Po imprezie, złożyliśmy, znieśliśmy) sprzęt, zapakowaliśmy do "Żuków", w tym czasie "Życzliwy" poinformował mnie, że pani organizatorka jest żoną "pewnego człowieka", który

chodzi ze służbową bronią, i parę innych "istotnych" informacji, więc wyobrażacie sobie jaki wtedy mógł być seks. Bałem się i robiłem swoje. Taka jest natura młodości. No risk, no fun.

Po tych dwóch dniach, nie widziałem więcej tej pani, ale wspomnienia są przeniezwykłe.

Rano do domu, a tam szara, komunistyczna, skrzecząca - rzeczywistość.

 

Jak moderator nie wyrzuci, i jak będzie zainteresowanie - ostrzegam - będę kontynuował

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Minęło parę burzliwych miesięcy. Burzliwych, bo zakochałem się nadzwyczajnie. Mała blondyneczka robiła za mną co chciała. Chciałem się z nią kochać bo była piękna i zmysłowa,

a ona ciągle mi odmawiała, ale oczywiście nie bardzo protestowałem. Po prostu kochałem ją. To był okres w którym na jedno słowo - bylibyśmy małżeństwem.

Któregoś dnia nie chciała umówić się ze mną, bo miała wyjechać do chorej babci, więc wykorzystałem "wolne", aby spotkać się z kumplami. Wyszedłem od nich po północy "nieco" wstawiony. W zasadzie po wódeczce nie chodziłem przez park, bo pijany jest łatwym łupem dla kiepskiego nawet "boksera-złodzieja". Było jednak znacznie bliżej, a postanowiłem iść boczną uliczką, aby nie rzucać się zbyt w oczy. Wyostrzyłem czujność i poruszając się cicho obserwowałem otoczenie. Usuwając się grupie młodziaków skręciłem w "alejkę zakochanych" zwaną tak, gdyż była z boku i było tam więcej krzewów chroniących przed "obcymi obserwatorami". Była noc, ale zauważyłem w rozproszonym świetle lampy parkowej jakiś ruch za pobliskim drzewem.

Przyznam się, że trochę się przestraszyłem, ale zaraz zauważyłem, że za tym drzewem sukienkę, a jak podszedłem nieco bliżej wiedziałem, że jakaś para kocha się. Nawet chciałem sobie, na nich skrycie popatrzyć, więc jeszcze ciszej się zbliżyłem, słysząc jego ciche ochy. I nagle...zauważyłem przy drzewie torbę mojej ukochanej.

Znałem tę torbę doskonale. W tym momencie krew odpłynęła mi chyba z mózgu, i nie bacząc na osłabienie alkoholem, dopadłem do faceta i paroma ciosami sprowadziłem na ziemię. Słyszałem jeszcze jak moja dziewczyna krzyczy a ja odszedłem.

Na następny dzień wstałem z kacem, bólem duszy i jedną małą radością. Nie skatował mnie jej byczek, bo jak go trafiałem nie mógł się skutecznie bronić mąjąc spodnie na kostkach.

Dziś pewnie bym ją oglądał rad, jeszcze się przy tym onanizował, ale wtedy byłem, oj byłem zazdrosny. Tłumaczyła się, "że to nie było tak jak myślisz", "ze to było bez znaczenia", ale oczywiście nie było żadnych rozmów.

Przez pół roku tylko nauka, koledzy, dorabianie gdzie się dało, koledzy, nauka, nauka,....

Los mi sprzyjał, bo po paru niskopłatnych imprezach, kumpel zaproponował prace przy

nagłaśnianiu dużej politycznej imprezy "z okazji na okoliczność" a okazja to oddanie dużej sali koncertowej. Pieniądze były duże bo przeznaczone na 4 osoby obsługi, a my widzieliśmy że damy radę we dwóch. Sytuacja była niezwykle napięta ponieważ przy daniu d**y bylibyśmy w mieście skończeni.

Dzień wcześniej mieliśmy wszystko przygotowane. Dwa razy sprawdzone. Scenariusz opracowany co do minuty. Byłem przy scenie odbierałem i podawałem dodatkowy mikrofon, dbałem, aby nic się nie "pomieszało".

Wszystko przebiegało zgodnie z planem, a w chwili przemowy "centralnego notabla"

miałem chwilę dla siebie. Siadłem w holu za filarem, aby uspokoić emocje.

W pewnym momencie cicho otwierają się drzwi i wychodzi nienajmłodsza, elegancka, ze smakiem ubrana pani. Schodząc ze schodów z gracją kobiety w szpilkach, niestety potknęła się i z mniejszą gracją "klapnęła" na marmur. Zobaczyła złamany obcas i w bezsilności zacisnęła dłonie i zaczęła płakać. Nie chciałem się ujawniać, aby jej nie stawiać w niezręcznej sytuacji, ale jako dżentelmen nie mogłem tego zostawić. Podszedłem, wziąłem ją za rękę i podałem krzesło. Ta delikatna dłoń, w kontekście braku dziewczyny przez pół roku, zadziałało na mnie strasznie erotycznie. Postanowiłem wszystkimi siłami jej pomóc. Wziąłem bucik i poszedłem do pomieszczenia technicznego bo tam był młotek i inne szpeje. Zajęło mi to parę chwil, aż sama przyszła. Widać, ze była wdzięczna jak okazało się ze jest już naprawiony. Zaczęliśmy rozmawiać. Ona, miękkim, zmysłowym głosem opowiadała w taki sposób, że mówiąc o całkiem zwyczajnych sprawach doprowadzała mnie do prawie do eksplozji. Chyba to był u mnie, jeden z niewielu przypadków uczucia, określanych jako "grom z jasnego nieba". Nic się nie działo ani słowa o uczuciach, o seksie. Zapomniałem o obowiązkach, o konsekwencjach. W gardle sucho a dłonie wilgotne, i to serce... Wstała, poprawiła makijaż i mówiąc, że "może los nas jeszcze gdzieś zetknie", wsunęła mi w dłoń wizytówkę. Znowu dotknąłem jej dłoni...

Oczywiście spóźniłem się na stanowisko i konferansjer służbowo mnie objechał, ale nie było innych konsekwencji.

Wyobrażacie sobie jak zachowuje się facet z przeoraną duszą, ale z kasą za udaną pracę i sercem odzyskanym dla świata. Wizytówkę miałem po poduszką.

Przez wiele tygodni przeżywałem katusze. Nie wiedziałem co zrobić z wiedzą, gdzie mieszka i jaki ma numer telefonu. Będąc zazdrośnikiem, wiedziałem jakich (przez przypadek) mogłem jej narobić kłopotów. Pojechałem do jej miasta i od rana do późnej nocy czekałem, aż ją zobaczę. Pierwszy dzień nic. Zimny nocleg na Centralnym. Drugi dzień też nić. Wracam do domu. Desperacko idę na pocztę i dzwonię. Serce w gardle...i ten spokojny zmysłowy głos, który po chwili mówi, "dlaczego tyle nie dzwoniłeś, brak mi ciebie". Szaleństwo w głowie, serce w gardle.

...powiedziała - "zadzwoń za tydzień" Tydzień później wiedziałem, że za 17 dni mąż wyjeżdża na zagraniczną delegację i będziemy sami przez trzy dni.

Do dziś nie pamiętam jak ja to przeżyłem. Brak zaliczeni i trzech egzaminów. Ale to było bez znaczenia.

Przyjechałem.

Dom w starym budownictwie, trzy spore pokoje, przedpokój,.kuchnia. Od otwarcia drzwi, od rana do wieczora nie oddalaliśmy się od siebie nawet o centymetr. Nie młoda, ale subtelna, "w sobie", ale niezwykle sprawna i bardzo wrażliwa. Pod każdym dotknięciem jej ciało jakby lekko drżało. Takiej jazdy nie było później przez wiele lat. Robiła to ze mną tak, że miałem wytrysk, wtedy kiedy o n a tego chciała. Potrafiła grać na mnie jak na "organach":). Zawsze kończyliśmy razem, razem wchodziliśmy pod prysznic i znów razem "dochodziliśmy". Zamęczyło nas jak zaczęli grać sygnał "Zapraszamy do Trójki"(chyba o 16.00). Szynka i cytrusy na stole, jakieś brandy. To na ówczesne czasy - rarytas

Następny dzień również nie wychodzimy z domu. Pokazała mi jak to jest kochać się przez godzinę być na najwyższych obrotach. Pod koniec położyła mnie na plecach i ze dwadzieścia minut ustami pieściła mojego członka, ale tak, że ciągle byłem bliski wejścia w "inną świadomość". Później fajne rozmowy. Dowiedziałem się o niej wszystkiego,( i pewnie ona o mnie tez:)).

Ostatni nam przeznaczony dzień.

Znowu seks, ale taki mniej żywiołowy, bardziej "intelektualny":), wymyślany. Po południu zaprosiła mnie do lokalu na pożegnalną kolację

Ona w eleganckiej kreacji a ja w dżinsach i przyciasnej marynarce męża podejrzewam, że wyglądałem trochę groteskowo. Choć wiadomo, że nie mogłem przecież pójść w "dżinsowym garniturku" To była kolejna moja nauczycielka. Spowodowała, że od tej pory każdy seks, nie jest i nie będzie jakimś zwykłym pie*****niem. Jak wsiadałem do pociągu powiedziała "do zobaczenia w wakacje" (napiszę o tym)

 

Miała męża, ale naszej historii nie traktowała jak coś złego, nawet coś powiedziała że mąż by nie miał nic przeciwko. Wtedy, raczej brzmiało jako zapowiedź rozwodu:-O. Dziś brał bym chyba pod uwagę cuckold?!

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Dzięki za słowa pociechy:), bo po przeczytaniu tego co napisałem, pomyślałem, że nie oddałem ani krztyny emocji jakie mi towarzyszyły i kogoś może to nudzić.

Chcę opisać te najciekawsze (z mojego punktu widzenia) kontakty z kobietami, które miały

ogromny wpływ na moje życie i do dziś wspominam je z z tkliwością i wielką przyjemnością.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Jakimś cudem z jesieni, zrobiłem trzy braki a na jeden egzamin otrzymałem prolongatę. Z jednym brakiem więc zaczęły się wakacje. Jakieś towarzyskie spotkanie plenerowe z "agentami J23"(Dla młodziaków J23 to najtańsze wino zwane J_abcokiem a kosztowało przez dłuższy czas 23 złote). Jak to w tamtych czasach- "popularna rozrywka" W końcu, mocno zmęczeni, na piechotę , nad ranem, dotarliśmy na dworzec PKP, odprowadzić koleżankę. Z nudów czytaliśmy rozkład jazdy, a nawet śpiewaliśmy go pod podkład muzyczny, na gitarze. Dla nas była to przednia zabawa (coś w stylu "Augustów 7.55 pociągiem jedzie zięć, o 4.15 do Białegostoku - bo miał chęć do Częstochowy o 12.05...", aż przyszedł SOK-ista z milicjantem, chcąc zabrać nas na izbę.

Dzięki kumplowi najmniej znieczulonemu, a najbardziej elokwentnemu dostaliśmy "tylko" po trzy pały... i wolność. Dziewczyny nie dostały, (jakieś milicyjne dżentelmeny ku**a czy co:)) Wściekli i obolali nie mogliśmy pokazać się na dworcu.

Jeszcze chłodny lipcowy poranek nie zachęcał do rozmyślań, ale trzeba było coś zrobić.

Gitarzysta zanucił "Augustów 7.55, pociągiem jedzie..." i krzyknął "Jedziemy do Augustowa!!! Fantastycznie! Kiedy? "Do Augustowa 7.55", ...ale to za 3 godziny!!!

To akurat tyle co trzeba, i wszyscy "wystartowali do domu..., a Ania? (ta która miała pojechać do domu pociągiem) Dziewczyny wzięły Anie pod ręce i zobowiązały się ją "wyposażyć". Zdążyły zebrać to co trzeba, a nawet wysłały telegram do jej rodziców że wyjeżdża na tydzień "żeby się nie denerwowali". Jazda była urocza. Wsadzaliśmy dziewczyny przez okno (a ile było przy tym podsadzania, za pupę:-P.. a później tylko jazda. 8 godzin przepoceni w ścisku. Z tyłu jakaś kobieta "kłuła" mnie sutkami w plecy

a z przodu facet tyłem do mnie, o to było cierpienie (po po kilkunastu kilometrach obróciłem się nieco bokiem, bo trochę się "ubiło:)). Jak pięknym był Augustów po tej podróży. Czasy były trudne, ale sytuacje piękne. NIe potrzebowaliśmy szukać pola namiotowego. Wystarczyło zapytać, gdzie warto zabiwakować. Azymut i w drogę. Dotarliśmy wieczorem... i problem 3 kobiety i pięciu facetów. Nikt wcześniej o tym nie myślał (albo myślał, że jakoś to będzie).

Wyczułem, że każdy by chciał "mieszkać" z Anią. Ze względu, że miałem i śpiwór i materac "dymany", gdy wyszło na jaw, ze Ania ma wszystko oprócz śpiwora, zaproponowałem, że mogę jej dać swój, albo śpiwór, albo materac.

Jakby sprawa była pozamiatana:).

Byliśmy sami. nikogo nad jeziorem, oprócz ośmiu nas. Namioty na niewielkiej skarpie i piaszczyste zejście do superczystej wody. Nie było mowy o wódce (kartki). Raczyliśmy się piwem.

Pod zastaw pieniędzy na powrót od pobliskiego rolnika pożyczyliśmy bańkę na mleko (25litrów). Raniuteńko przyjeżdżaliśmy do miasta, stawaliśmy karnie w kolejce i nie bez ogólnego niezadowolenia otrzymywaliśmy "jakieś piwo w ilości 20litrów". I tak co dzień.

Przyznam się, że przed pierwszym noclegiem jak "normalny facet" byłem niezwykle podniecony nadzieją na seks z dziewczyną zarówno zgrabną jak również subtelną, delikatną. Po prostu działała na wyobraźnię.

Namioty rozłożone, wszystko poukładane, kolacja zjedzona (paprykarz szczeciński)

i ognisko dogasa. Wszyscy już się porozchodzili, a my sobie gadamy. Może się to w takiej sytuacji wydawać nierealne, ale sprawiało mi to przyjemność. Poznawałem jej "wrażliwą duszę". Opowiadała o zwykłych sprawach w taki sposób, że wydawało się czystym barbarzyństwem przerwać to opowiadanie.

Nadszedł czas snu. Weszliśmy do namiotu. Wybrała materac i koc. Oczywiście z gonitwą myśli i sercem mocno bijącym, sen drwił sobie ze mnie. Patrzę na nią, tak "kątem" bo leżę na wznak, jakbym czuwał na przypadek gdyby "coś" się miało wydarzyć. Widzę jej zarys twarzy. Usta, nos, oczy.. Raczej wyczuwam niż widzę, że oczy ma otwarte. Delikatnie wsuwam rękę pod koc. Dotknąłem jej rękę, a ona jakby lekko drgnęła. Serce chciało wyskoczyć. Jej dłoń była już cała pod moją, ale nic się nie działo. Myślałem, że jednak chyba śpi, ale po chwili odwróciła i trzymałem ją całą dłoń w swojej. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę i teraz wyraźnie słyszałem jej głęboki oddech. Odwróciłem się na bok i drugą rękę położyłem na jej brzuchu i teraz wiedziałem, że na pewno nie sprawiłem jej przykrości.Od tego momentu sprawy przyśpieszyły, ale nie w czasie, a w intensywności. Było dotykanie, głaskanie, całowanie. Cała była moja, a ja byłem jej... nie cała.

Cipeczka była wilgotna, jakby czekała na spełnienie. Uda, jakby z namysłem, zaczęły się rozchylać. Jakby wszystko było – już, aż nagle, jakby wszystko runęło.

Wyszedłem z namiotu i zacząłem płynąć, płynąć... Wróciłem do namiotu. Ania leżała tyłem do mnie. Płakała. Po chwili milczenia, powiedziała, "przepraszam, ale nie mogłam, mam chłopaka".

Może wydawać się to nieistotne, ale dla mnie ważne. Nauczyłem się, że choć to niezwykle trudne, nie zawsze należy (całkowicie) ulegać namiętnościom. Przydało mi się to po wielokroć w dalszym życiu.

Do końca spaliśmy w jednym namiocie, słuchałem jak mówi, lubiłem to, piliśmy piwo, opalaliśmy się, pływaliśmy...

We wspomnieniach erotycznych(?) ten wyjazd cenię sobie chyba najwyżej.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Zauważyłem, że opowiadania moje znalazły sobie „złą szufladkę.

Bo rzeczywiście jest to opowiadanie, ale prawdziwe.

 

Powrotna droga była znacznie lżejsza. Bez wsiadania przez okno. Znaleźliśmy dwa wolne miejsca. Nadal było gorąco, ale było lato, więc jak miało być? Reszta ferajny pojechała do Mielna. Oczywiści pojechałbym do Mielna z nimi, bo w Mielnie stacjonowała uczelniana drużyna p. ręcznej, więc byłoby gdzie spać i co „pić”, ale chyba coś na wzór „męskiej odpowiedzialności” nie dopuściło alternatywy. Ania musiała jechać do domu.

Miasto przyjęło mnie „gorącą obojętnością”:), ale nie zależało mi na „uczuciach”. Chciałem pojechać do babci. Zbratać się z mchem, trawą i konikami polnymi. Zresztą w mieście nie było czego szukać, ani kogo. Jaki głupek (niepracujący), z własnej woli, wlepia się w asfalt?

Zebrałem małe zawiniątko z „zabawkami” i w dro…, zauważyłem dopiero wtedy

na stoliczku telegram.

Do mnie.

Czytam, „Zadzwoń do mnie” Sisi. Patrzę na datę, - leży już cztery dni!!!

Zakładam „ćwierćbuty” (klapki) i lecę na pocztę – może jeszcze będę mógł z nią pogadać.

Przygotowuje na wszelki wypadek wersję na „męski głos”, ale głos jest JEJ. Znów falami powracają niezwykłe dni, i znowu, i znowu, po każdym jej zdaniu. Nie bardzo kontrolowałem

co do mnie mówiła. Nie ulegało wątpliwości, byłem Nią zauroczony. Dopiero jak drugi raz zapytała Czy będziesz mógł przyjechać? – dotarło do mnie.

Okazało się, że jest wynajęty domek w Jastarni. Nieduży, ale cały, na miesiąc. Aby optymalnie zorganizować sobie dalsze wakacje umówiliśmy się, że pojedziemy razem wieczornym pociągiem, wagonem sypialnym, za tydzień. Oczywiście najchętniej złapałbym „co pod ręką” i leciał na najbliższy pociąg, ale wtedy musiałbym przyjechać

w połowie sierpnia na wizytę u „dr. od laborki” i egzamin, a tak złapałem go następnego dnia i już „problem więcej nie nabrzmiewał”.

Choć naprawdę miałem wolę uczyć się i nadrobić braki to moja „silna wola”, w tym kontekście była bardzo słaba, i już przesunąłem egzamin na ostatni dostępny termin.

Z czystym „naukowym” sumieniem w umówiony dzień pojechałem do Warszawy.

Dużo wcześniej. Może szyny wygną się z gorąca, a może maszynista zaśpi.

Wolałem nie ryzykować. Zjadłem wszystkie kanapki i czekam.

Wypiłem ostatki oranżady i czekam.

Dworzec Zachodni jaki jest, każdy widział, a ja nie. Widziałem tylko kobiety, które

mogły okazać się Nią. Do dziś nie wiem, jak to się stało, że właśnie Ona stanęła obok

niezauważona, i lekko dotknęła mojego ramienia. Szczupła z lekko zaznaczonym brzuszkiem, z bardzo zaznaczonymi piersiami, w krótkiej, obcisłej, kolorowej sukience.

Przeciwsłoneczne okulary i lekki, a`la słomkowy kapelusz dopełniał całości.

Wyglądała prawie jak Holywood-zka gwiazda.

Po chwili konduktor zaprowadził nas do właściwego przedziału. Z każdym krokiem konduktora, rosło moje podniecenie – za chwilę będziemy razem, (oczywiście nie z konduktorem), za chwilę będziemy sami – kołatało mi w głowie.

Zawsze lubiłem jeździć pociągami. Z różnych przyczyn od małego dziecka byłem

wożony wielosetkilometrowymi trasami, …a może mój pradziad był maszynistą

kolei Warszawsko-wiedeńskiej:), i jestem obciążony genetycznie. Lubię i już.

Jednak wagon sypialny trafił mi się pierwszy raz. Warunki komfortowe. Dwa łóżka.

Po co dwa łóżka!!!

Kolej wówczas jeździła wolniej, ale za to kołysała bardziej, co było nie do przecenienia w momentach naszych „miłosnych aktów” uwzględniając również dodatkowe doznania

wynikające z wąskości łoża. Zaczęło już być jasno na wschodzie, gdy ukołysani i zmęczeni

zasnęliśmy na jednym (na szczęście dolnym) łóżku, i gdyby nie konduktor dojechalibyśmy do stacji końcowej.

Dzień pierwszy przywitał nas deszczem i nawet parasolka nie zapewniła ochrony.

Mogłem widzieć, ze ma majteczki, ale biustonosza już nie.

Mimo nienastoletniego wieku, piersi miała nastoletnie.

Nawet deszcz nie był w stanie zepsuć nam humorów Z jedną parasolką od razu poszliśmy witać morze. W końcu i tak byliśmy mokrzy - łapaliśmy fale.

Stało się jasne, że chyba trochę przegięliśmy. Zaczęło być zimno, co nie mogło dobrze wróżyć.

Złapałem Sisi za rękę i zaczęliśmy biec po mokrym piachu, aż „doznaliśmy szczęścia”, posiadania plaży na własność, bo przecież nikogo nie było, więc plaża jest nasza.

Biegnąc z powrotem, już nie było naszego parasola. Trudno. Wiatr jest tu panem.

Domek nie był pięciogwiazdkowy, trochę mały, trochę zatęchły, całkowicie odhydraulitykowany , ale dla nas był Jedno miał duże – małżeńskie łoże

Napchane owsianą słomą sienniki, które zapewniały komfort miłosny i mocny zdrowy sen.

Następny dzień był inny niż poprzedni. Z niewysoka nad horyzontem, obudziło nas piękne słońce, więc wyskakujemy w chłód poranka, no może ja nie wyskakuje, ale za chwilę wiem, że „poświęcenie” było warte tych obrazów. Codzienność nasza była zgoła niecodzienna.

Zawsze się coś działo. Nawet seks nie był zawsze taki sam i nie zawsze w domu.

Od tamtego czasu nie rozpraszają mnie ludzie chodzący za płotem, skrzypiące drzwi w kawiarni i chodzące po plecach mrówki:). Wieczory to wędrówki i rozmowy, noce – wiadomo

Dzień to plaża i opalanie , popołudniami chodziliśmy na wydmy opalać się nago.

Nie mieliśmy oporów, aby kochać się na, niby dzikiej plaży a może nas to trochę

podniecało!?

14 sierpnia(termin mojego poprawkowego egzaminu) niespodziewanie weszła do „naszego domku” persona z kawałkiem papieru.

Byłem zupełnie nieprzygotowany do wizyty kogokolwiek. Pokazała mi treść telegramu.

Bądź gotowa jutro. Przyjedzie samochód. Podpis.

Poszła na pocztę, zadzwonić. Dowiedziałem się, że musi jechać, bo pojutrze może być „gorąco”, a na pewno nie będzie mogła się nigdzie dodzwonić. Byłem w szoku Nie wiedziałem dlaczego musimy się rozstać Dręczyło mnie pytanie – skąd, ktokolwiek wie gdzie byliśmy i dlaczego to nas dotyczy???

Przytuliła się do mnie i powiedziała, żebym nazbierał trochę jedzenia i poznosił suchych gałęzi. Zestawiliśmy ze sobą dwa kosze wiklinowe, obok rozpaliłem niewielkie ognisko i czekałem z niecierpliwością co takiego ma mi do przekazania.

Każdą jej wypowiedź z coraz większą siła wbijała mnie w siedzisko.

Zaczęła mówić, że jutro stanie cały Gdańsk, Trójmiasto. Zaczną się wielkie strajki.

To trochę wyjaśniało sytuację.

A skąd wiedział gdzie jesteś?

-Ten domek na cały sierpień wynajmujemy od wielu lat, ale szybko dodała- ale mąż wiedział, że jesteśmy razem

-???

…chcemy mieć dziecko, a mąż nie może mieć dzieci…

-???

-…tak, postanowiliśmy razem.

Nie wiedziałem czy to żart, czy prawda, ale czułem się bardzo niekomfortowo.

Przytuliła się do mnie i powiedziała „jestem w ciąży” i jest to nasze ostatnie spotkanie.

Dziś wiem, że zareagowałbym inaczej, ale wtedy „zawyłem ” bardziej na wiadomość, że nie będę Jej widział, niż fakt, że moje dziecko będzie wychowywał „obcy” facet.

Siedziałem taki „otępiały”. Patrzyłem w płomyki palącego się drewna i nie chciało mi się

w ogóle gadać W zasadzie tylko milczeliśmy. Nie było mowy o śnie, a tym bardziej o seksie.

Wtedy to dowiedziałem się że Sisi zaczęła być tak nazywana przez mamę, której podobała się filmowa postać jakiejś księżniczki o imieniu właśnie Sisi.

Rano o świcie podjechała Wołga, do której kierowca wniósł bagaże. Proponowała, że zawiezie mnie do domu, ale tylko pomachałem jej z ogrodu.

Zostałem jeszcze trzy dni, nie wychodząc z domu. Pozbierałem swoje manele zostawiłem klucz w umówionym miejscu i przyjechałem do domu.

Byłem wielokrotnie w Jastarni, zmieniła się i rozrosła, ale boję się pójść tam gdzie w tak dramatyczny sposób zakończyła się nasza burzliwa i romantyczna znajomość.

Niewątpliwe moment ten był znaczący dla kraju jak i dla mnie.

Nic później nie było takie samo. Dla mnie cezura quasi dzieciństwa

Byłem niedawno tam gdzie mieszkała. Dziś cały parter i piętro przerobiono na powierzchnię

na rzecz usług finansowych. Nie widziałem jej od tamtego czasu podobno mieszka na południu Polski. Mama mówiła Sisi na nią we wczesnym dzieciństwie i w zasadzie tylko do niej, więc raczej nie ma ryzyka rozpoznania

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Znakomite i polecam do przeczytania "od deski do deski". Zeeloog, piszesz świetnie i doskonale się wszystko "trzyma".

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Znowu jestem:), i cieszę się z tego.

  Wiele sytuacji odciągało mnie od pisania ciągu dalszego. Jak nie były to sytuacje rzeczywiste czy wyimaginowane, to była pustka – a to jest dopiero pretekstL.

W ubiegłym tygodniu mignęła mi twarz, która przez ponad trzydzieści lat towarzyszyła mi, podczas ciężkiej pracy dla chleba, i  podczas dalekiej podróży, i wtedy, gdy Perseidy odbijały się w tafli spokojnego jeziora – była po prosu ze mną.

  W czwartej klasie LO, do klasy rocznik młodszej, przyszła dziewczyna. Małgorzata. Jej uroda nie była „szczytem urody”, jej figura nie była „szczytem figury”, ale miała w sobie coś takiego co „nie dawało spać kolegom”.

   Każdy chyba miał w życiu takie chwile, w których zadawał sobie  pytanie  „co się ze mną dzieje”, albo nie zadawał sobie żadnych pytań, tylko chodził, nie wiedząc gdzie, po co, i dlaczego, ale okazywało się, że „wszystkie tramwaje stawały pod jej domem”. Ja miałem bliżej niż inni. Miałem więcej szczęścia.

Niby nic, a walka rozgorzała. Niby nikt nie wyzywał na „ubitą ziemię”, ale towarzysko, atmosfera wibrowała. Oczywiście lokalne „gwiazdy” wybrzydzały, wytykając jej prawdziwe, czy też wymyślone wady. Dla nas, nie miało to żadnego znaczenia.

  Na korytarzach, co drugi był „Belmondem”, lub za takiego się uważał. Pod koniec ogólniaka już kompleksów nie miałem, ale nie lubiłem być „jednym z wielu”. Serce „krwawiło”, ale nie robiłem nic, choć oczywiście, każde jej pojawienie podnosiło ciśnienie.

Zdarzyło się, że nasze spojrzenia spotkały się. Później jeszcze raz. Nadzieja rosła, ale ciągle nie chciałem być, tym jednym z tłumu.

  Nie wiem. Może na tym by się skończyło, może i nie, aż pewnego dnia tradycyjnie siedząc na parapecie okna z pewną irytacją obserwowałem, „końskie zaloty  lokalnego idioty”,  - do niej. Wyciągnął z jej teczki kosmetyczkę, i rzucali do siebie, z innym gościem. Sytuacja chciał rozwiązać ktoś normalny. Schwytał go, ale ten mając jeszcze wolne przedramię rzucił kosmetyczką w otwarte okno. … i to co się stało do dziś nie znajduje wyjaśnienia. Zauważyłem ten ruch ręki i ten lot przedmiotu. Znalazł się formalnie już za oknem. Jak ja to złapałem, i to w dodatku lewą ręką, do dziś nie wiem. Ważne, że fakt taki zaistniał, i został zauważony przez osobę, przez którą chciałem, aby był zauważony. W spojrzeniu widziałem wdzięczność, i słyszałem w ciepłym, i prostym – dziękuje. Pozornie się nic nie stało. Chyba nikt więcej tego nie zauważył. Ale wtedy już wiedziałem, że przekroczyłem Rubikon, …i Małgorzata również wiedziała.

  W domu przeżywałem tę sytuację tysiąckrotnie. Następnego dnia na drugiej, lub trzeciej przerwie, wiedziałem, że to musi się stać teraz. Tak jak skacze się do zimnego jeziora. Wiesz, że może skończyć się przykro, ale już wiesz, że skoczysz. Poszedłem pod jej klasę i w momencie, gdy wyszła, chwyciłem jej dłoń i powiedziałem, „weź teczkę, pokażę ci coś ważnego”. Wyszliśmy ze szkoły tak, jakby nikogo nie było, jakby żadnych nie było lekcji. Przez całą drogę nie padło ani jedno słowo. Nie padło również, przez całe wieki, jakie siedzieliśmy w parku. Chciałem mówić, mówić, i mówić, ale każde słowo w tym miejscu wydawało się, nic nie znaczące.

  Do tej pory nie miałem, żadnej stałej dziewczyny. Były koleżanki, były spotkania, ale żadnej nie traktowałem jako „dziewczyny”. Nie było poważnych pocałunków. Jednakże teraz, nie było to żadną przeszkodą. Całowaliśmy się zapamiętale i po wariacku. Dopiero jakiś dziadek wykrzykując coś o „Sodomie i Gomorze”, przywrócił nas -  Światu. Cała ta sytuacja rozbawiła nas trochę, ale dalej szliśmy już nie „za rękę”, a wtuleni w siebie. Później sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Były dni słodkiej sielanki, i tygodnie bezsensownych kłótni, zacietrzewienia, dochodzenia własnych racji. Ona. Silny charakter, piekielnie inteligentna. Wprowadzała mnie w meandry kultury i sztuki (do tej pory byłem wyznawcą prostego rocka). Ja. Raczej uparty. Wykonywanie poleceń (szczególnie kobiety) nie wchodziło wtedy w rachubę. Raczej dobrego zdania o możliwościach intelektualnych, i fizycznych. Ta huśtawka nastrojów, niepewność uczuć, wprowadzała mnie  w stany euforii, a później  dopychała  dna depresji. Przy załamaniu, kochałem ją chyba najbardziej.

Przez czternaście miesięcy chodziliśmy na prywatki, zabawy szkolne, wesela rodzinne i byliśmy cztery dni pod namiotami, …i nie było seksu!!!

Trudno to dziś wyjaśnić - dlaczego, w czasach, kiedy czternastolatek wstydzi się, że jest jeszcze „dziewicą”,. …chyba nie było to nam konieczne.

Nie był to koniec retrospekcji

  Jakieś cztery lub pięć lat później, z pracy rodziców (z jakiegoś kulturalnego funduszu) dostałem bilet na Warszawską Jesień. Był to kolejny rok interesowania się muzyką eksperymentalną, więc pojechałem z radością. Jakie było moje zdumienie, gdy trzy krzesła z prawej siedziała Małgorzata (nasi rodzice pracowali w jednej firmie). Nie od razu ją poznałem, bo może nie tyle wypiękniała, co zrobiła się z niej „prawdziwa kobieta”. Wspomnienia powróciły, choć namiętności – chyba nie. Dowiedziałem się, że jest już mężatką. Nie mają na razie dzieci. Mąż dobrze zarabia. Budują sobie dom.

Wracaliśmy do domu razem. Zaprosiła mnie w odwiedziny.

  Kupiłem kwiaty, wino (być może nawet założyłem krawat). Puk, puk, otwiera mąż. Witam, mam na imię Marek. Idę z kwiatami, i co widzę Gośka w łóżku. Przeprasza mnie i mówi „to tak mieć w domu lekarza. Mam leżeć i koniec”. To były takie czasy, że telefon miał;  I_sekretarz,  komendant milicji, dyrektor i lekarz. Ja się nie łapałem do żadnej kategorii, (i co dziwne nie było komórek), więc  nie mogłem się dowiedzieć o sytuacji.. Oczywiście zbieram się do wyjścia, ale gospodarz zatrzymuje mnie z propozycją „choćby spróbowania wina”. No cóż, „na żądanie, raz można”. Znowu być może nie wydarzyłoby się nic specjalnego, gdyby nie sąsiadka z bloku obok, z prośba o pomoc choremu, starszemu panu. Wyszedł zapewniając rychły powrót.

  Czy to dwie lampki wina, pozycja prawie leżąca, czy może gdzieś tam w środku, wcześniej tłumiony seks, że dotknąłem jej ręki, tak niby, żeby pocieszyć w chorobie, ale „iskra poraziła”. Znów, drugi raz, muszę  zaznaczyć, że nie rozumiem jak to się stało, zwłaszcza, że przecież mógł się wrócić po stetoskop, czy bloczek recept… Zaczęliśmy się jak w liceum wariacko całować, zdjąłem spodnie i normalnie zaczęliśmy się kochać! Nie była to długie kochanie, ale niezwykle intensywne. Niestety z tego powodu - nie zdążyłem. Prawie wszystko zostało „w środku”. Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony. Spojrzałem w lustro. Widzę, czyjaś buraczana twarz. Myślałem, aby wyjść, ale trudno byłoby tak niespodziewane wyjście logicznie wytłumaczyć (na złodzieju czapka gore). Polałem więc kark zimną wodą i obmyłem twarz. Pomyślałem, że przy przyciemnionym świetle, i tłumacząc zabarwienie skóry twarzy, działaniem czerwonego wina, - może  nie będzie afery.

Sprawa rozwiązała się inaczej. Marek przyszedł zaaferowany przypadkiem pacjenta, że ledwie podał mi rękę przy pożegnaniu.

  Do dziś nie spotkałem Małgorzaty więcej. Miałem wyrzuty sumienia, bo jeszcze wtedy uważałem, że żona, to osoba niedotykalna przez,  nie męża.

Żeby było jeszcze ciekawiej, Małgorzaty nie spotkałem, ale znam dobrze jej syna. Widziałem jak wypełniał umowę o dzieło. Jego data urodzin „niezwykle pasowała” do terminu naszego spotkania. Pewności nie mam, podobieństwa też nie widzę, ale istnieje prawdopodobieństwo, ojcostwa.

Naprawdę połączenie licealnej miłości platonicznej i tej późniejszej fizycznej wydaje się nawet dla mnie – dość niezwykła. … a niech to. Nie jestem dziś pełen pożądania, ale chęci przeżycia tamtych  „pierwszych uniesień”.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
Duszek cuck85

Jeden z dwóch tematów (autorem drugiego jest Odyseusz), które traktuję jak forumową powieść w odcinkach, na której ciąg dalszy się c z e k a.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2024

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...